|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tłusty
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: POMOC WE
|
Wysłany: Sob 13:27, 11 Lip 2009 Temat postu: "Na wspolnote chodzisz, a taki swiety nie jestes...' |
|
|
Szczegolnie wczoraj padl ten temat zahaczony przez ks. Łukasza w zwiazku ze spotkaniem rodzicow na wyjazd do Taize. Mysle, ze warto by o tym podyskutowac.... Tak wlasnie czesto mowia rodzice, najblizasza rodzina, moze znajomi..... ze 'chodzisz na Wspolnote, ale taki swiety nie jestes' albo pamietacie to swiadectwo kolesia z Pustyni - mowil ze kiedy wyjezdzal na pustynie i zegnal sie z mam to powiedziala mu 'no, moze jak wrocisz to moze w koncu bedziesz grzecnzy ' czy cos takiego....
chodzi o to ze to myslenie jest takie powierzchowne. ze jak chodzisz do Kosciola i angazujesz sie w to troche bardziej, to wszyscy mysla, ze maja prawo patrzec na Ciebie jako na 'swietego' czyli ze 'on to taki uduchowiony'
jak sie zachowujecie w takiej sytuacji? czy probowac zmienic takjie myslenie (stereotyp!).. przeciez Wspolnota to tez ludzie tak jak wszyscy (no moze Pustynia tylko nie je sztuccami - jak opowiadala Gabi ) hm, ale szaszor myslowy, wypowiedzcie sie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tłusty dnia Sob 13:29, 11 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
gabson
Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: się biorą dzieci? ;p
|
Wysłany: Sob 21:03, 11 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Gdybym była święta, to wspólnota nie byłaby mi chyba potrzebna - to jest moja odpowiedź zazwyczaj. Mój kolega z roku stwierdził kiedyś, że ja to święta za życia jestem, bo przecież chodzę na pielgrzymki, ciągle na jakieś rekolekcje wyjeżdżam, spotkania i w ogóle. A we wspólnocie są normalni ludzie, którzy mają prawo popełniać błędy;) No ale jak ktoś nigdy nie miał do czynienia ze wspólnotą, to nie wie co to jest. Chociaż fakt, że pewnie będąc ze wspólnotą jesteśmy "świętsi" niż poza nią (w domu, szkole, gdziekolwiek)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tłusty
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: POMOC WE
|
Wysłany: Nie 20:59, 12 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Tak to chyba jest, z reguły boimy się tego, co nieznane, odmienne, czego nie rozumiemy moze do konca.... bo chyba trzeba 'miec do czynienia ze wspolnota' (dobre byle nie w morde dostac) zeby dowiedziec sie czym jest.... ja tez sie na pocztaku obawialem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorotka
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 15:39, 13 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Tylko tak myślę, że z drugiej strony nie można popaść w taki 'faryzeizm', tj. że chodzimy na wspólnotę, do kościoła a nie przynosi to żadnych owoców. Myślę, że rodzice nie wymagają od nas (przynajmniej niektórzy) nie wiadomo jakiej świętości. Sama wiem po sobie, że bardzo trudno mi pomagać w domu (często mnie nie ma, a jak jestem to przyznaję się, że pracowita to nie jestem) i do tego pyskuję. Staram się to zmienić. I myślę, że chodzi właśnie o to, żeby za wzrostem wiary, pobożności szła też choćby próba czynienia dobra w domu, szkole, itp. Chociaż słyszałam gdzieś ostatnio takie stwierdzenie, że jeśli chodzimy do spowiedzi tylko po to, żeby być lepszymi zapominając o Chrystusie to też jest źle. Podsumowując nie można popadać w żadne skrajności... i taka prawdziwa przyjaźń z Jezusem przemienia nas i ułatwia dążenie do dobra.
PS: Trochę zamotałam jak zwykle
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżidża
Dołączył: 30 Sie 2008
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BRODNICA
|
Wysłany: Pon 18:05, 13 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Myślę, że to jest tak, że "komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie" (czy jakoś tak). Inni patrzą na to tak, że skoro jesteśmy bliżej Kościoła, to powinniśmy być lepsi. Może niekoniecznie święci, ale bardziej wymagający od siebie. Bo chyba na tym polega wzrost wiary i świętości, by stawiać sobie poprzeczkę coraz wyżej...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kanieś
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 80
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:04, 13 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Tak się tylko zastanawiam, czemu przez te wypowiedzi można odczuć jakiś dziwny strach przed świętością?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drzeryj!
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: egipskich ciemności
|
Wysłany: Pon 20:15, 13 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
haha, własnie mi się przypomniało spotkanie na Pustyni i co my uważamy za świętość. Kanieś, strach przed świętoscią? Nie, czemu. przecież 'taki duży, taki mały może świętym być'. Każdy ma szanse być swiętym już za życia, wystarczy postępować nie dla ludzi, nie na pokaz, ale dla Chrystusa. To co my robimy nie tylko ma być świadectwem dla innych, ale też dla nas. Nigdy nie możemy zapomnieć też o sobie. (dobra, wypadłam z kontekstu, ale jedna z osób właśnie [ta inteligentna ] tam powiedziała w grupie, że właśnie nie można zapomniec o sobie, zatracić się w tym dążeniu do świętości, bo nie o to chodzi. i myślę, że bardzo dobrze powiedziała.)
Co do początkowej wypowiedzi tłustego. Każdy z nas jest człowiekiem, popełnia błędy, nie każdy jego czyn jest doskonały. więc tak jak powiedziała Gabi. nalezenie do wspólnoty nie czyni nas świętym. zresztą świętość to też szeroko pojęte pojęcie (Dżidża jak będzie czytała moją składnię językową to się przestraszy )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorotka
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:00, 13 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: | "nie można zapomniec o sobie, zatracić się w tym dążeniu do świętości, bo nie o to chodzi." | - nie czaję o co cho Tzn. w jakim sensie nie zapominać o sobie... bo chyba nie ma dla nas nic lepszego niż zostać świętym
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Natalia
Gość
|
Wysłany: Wto 0:05, 14 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
No ja sama do niedawna myślsłam, że, żeby przychodzic na wspólnotowe spotkania i byc tam po prostu z wami, to trzeba byc już superświętym. No i tak jak Kanies zauważył, że boimy- ja tez się bałam, głównie tego, że ludzie(mama, znajomi, itd.) będą mi zarzucac, że nie jestem święta, a 'tak chodzę na jakies wspólnoty' no i się boje troche... To takie zobowiązujące. Nawet jeśli, to chyba dobrze. Nie jestem święta, ale przecież 'taki mały, taki duży może... '. Wystarczy uwierzyc, że z Jezusem to możliwe i stawac się lepszym z Jego pomocą. Dobrze mówie? Zakręciłam coś też, bo późno jest:p
|
|
Powrót do góry |
|
|
Drzeryj!
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 258
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: egipskich ciemności
|
Wysłany: Wto 11:22, 14 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Dorotka napisał: | Cytat: | "nie można zapomniec o sobie, zatracić się w tym dążeniu do świętości, bo nie o to chodzi." | - nie czaję o co cho Tzn. w jakim sensie nie zapominać o sobie... bo chyba nie ma dla nas nic lepszego niż zostać świętym |
cho o to (o ile dobrze wyjaśnię i znowu coś nie pokręcę). Jasne, to jest najlepsza opcja z możliwych, być świętym. Tylko chodzi o to, zeby też nie zatracić się w tej swiętości, bo świętość nie powinna być tylko na pokaz, dla ludzi, ale dla nas samych.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dorotka
Administrator
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:29, 14 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
No jo.. to logiczne, że świętość nie może być na pokaz, bo wtedy nie jest świętością
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dżidża
Dołączył: 30 Sie 2008
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BRODNICA
|
Wysłany: Wto 18:47, 14 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
(Dżidża jak będzie czytała moją składnię językową to się przestraszy )[/quote]
Daria potraktuję to jako pokutę, może szybciej stanę się świętą
A tak serio to myślę, że świętość może nam się kojarzyć z czymś nieosiągalnym, z męczeństwem, całkowitym zatraceniem siebie. I może stąd bierze się nasz lęk...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Tłusty
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: POMOC WE
|
Wysłany: Śro 21:08, 15 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Chyba te nasze dążenie do świętości powinno się opierać właśnie na takjich drobnych rzeczach, na ustawicznej pracy nad sobą, wlasnie na pomaganiu..... no czesto tak jest Dorota wlasnie, ze wraca sie pozno ze spotkan np. albo coś tam, jest sie niewiele w domu czesto, wtedy to jest troche traktowane ze 'Ty tylko sobie wychodzisz' i tak dalej. Najlepiej wlasnie (i najkorzystniej dla otoczenia ) to tak, zeby to, ze jestesmy we Wpsolnocie dawalo jakis rodzaj oddzwieku na zewnatrz, ze stajemy sie coraz lepsi, no oczywiscie nie da sie tak juz zaraz, no ale z Jezusem przeciez wszystko mozna i to jest fakt W moim zyciu bardzo duzo sie zmienilo pod tym wzgledem. A jak jest to może np. Gabi powiedziec po dzisiejszej pewnej wizycie w w Toruniu.....
Chodzi o to żeby to wsyztsko jakos efektownie pogodzic (pogodzic-malo powiedziane, bo i tak Jezus powinien byc na pierwszym miejscu ) ks.Bartek mowil mi czesto w tej sprawie, ze wiara moze dzielic itd. ze moze pojawiac sie rozdzwiek miedzy otoczeniem a tym ze 'my tam sobie wierzymy' (i ze taka postawa nie powinna w ogole tak wygladac z naszej strony). Krotko mowiac, tak z zauwazalnym (podkreslam slowo zauwazalnym ) efektem dla otoczenia rowniez. To tez mysle jest jakis rodzaj swiadectwa, co nie? To samo tyczy sie znajomych.... roznie reaguja prawda?
Na pewno nie lek przed swietoscia. Studenci nie boja sie bycia swietymi a tak juz na powaznie, to ciesze sie, ze temat wywolal taki rozruch (nie wiem czy jest to odpowiednie do tego celu slowo)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tłusty dnia Śro 21:11, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sliwa51
Dołączył: 29 Sie 2008
Posty: 89
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Cielęta;)
|
Wysłany: Czw 11:00, 16 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Mt 13:57
57. I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony.
Najtrudniej jest świadczyć o Bogu w swoim otoczeniu, przecież rodzice znają nasze wszystkie wady. Lenistwo, pyskowanie, itp. przecież każdy miał/ma z tym problemy. Dla rodziców wspólnota zdaję się być antidotum na wszystkie problemy.
Ciężko jest świadczyć w najbliższym otoczeniu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|